– Przejście! Odsuńcie się!
Kilku strażaków przebiegło obok nich, dzierżąc koc przeciwpożarowy i topory. Byli doskonale uzbrojeni do walki z żywiołem – Kuba przez moment pomyślał, że cały ten żółty pancerz musi być cholernie ciężki i niewygodny, jednak w płonących budynkach zdaje zapewne egzamin. Tę refleksję przerwał jeden z wybawicieli, który zatrzymał się przy nich i nałożył dziewczynie na twarz maskę tlenową. Kiwnął głową w jego stronę, po czym machnął ręką za siebie. Kuba pokazał mu uniesiony do góry kciuk i w trójkę ruszyli w stronę wyjścia i świeżego powietrza, jednak zdążył jeszcze się odwrócić, żeby zobaczyć, jak strażacy powalają na ziemię płonącego mężczyznę i nakrywają go kocem przeciwpożarowym. Zanim wyszli na zewnątrz, Kuba usłyszał kolejny krzyk – był pewien, że to wrzask płonącego biedaka, którego dogaszali strażacy.
Metro, godzina 12:37.
Max szarpał się, stękał i zapierał rękoma i nogami, jednak nie mógł otworzyć drzwi. Nawet kopał je swoimi ciężkimi, okutymi w stal glanami, ale i to nic nie dało. Przeszło mu przez myśl, żeby spróbować wyjść przez okno, ale przypomniał sobie o ra
– Wyjdzie z tego? – zapytał.
– Sama na pewno nie – odpowiedział cicho mężczyzna. – Musimy jej pomóc.
– Jak?
– Trzeba ją stąd szybko zabrać. Do najbliższego wyjścia z tunelu – rzucił tonem świadczącym o tym, że doskonale wie, o czym mówi.
Mężczyzna zeskoczył z wagonu na ziemię. Łuna pożaru trawiącego przód pociągu odbiła się pomarańczową poświatą na jego twarzy. Do jego uszu dotarły krzyki osób uwięzionych w kolejnym wagonie, jednak nie wyobrażał sobie, jak mógłby im pomóc – tunel został zablokowany przez wykolejony wagon, skutecznie ich rozdzielając. Oznaczało to, że będą musieli wrócić na stację Służew. Przypomniał sobie, że przed wypadkiem pociąg jechał około minuty, wobec czego do przejścia mają całkiem spory kawałek.
– Jak masz na imię? – rozmyślanie przerwał mu głos chłopaka, dobiegający ze środka wagonu.
– Paweł – odpowiedział, ciągle jeszcze zamyślony.
– A ja Max. Pytam, bo w takiej sytuacji dobrze jest wiedzieć…
– Wracamy na Służew. Przód pociągu się pali – przerwał chłopakowi dość brutalnie Paweł. Nie było to spowodowane grubiaństwem czy arogancją, po prostu był przejęty i zbyt skupiony na szukaniu najlepszego wyjścia z ponurej sytuacji, żeby tracić czas i energię na czcze pogawędki. Złapał się ręką barierki, podciągnął i zgrabnie wskoczył z powrotem do wagonu.
– Max, później pogadamy – powiedział delikatniej, co przyniosło chłopakowi wyraźną ulgę – teraz musimy skupić się na wydostaniu się stąd. Pomóż mi ją przenieść.
„Coś dziwnego jest w tym facecie” – pomyślał chłopak. Poruszał się zwi