Nie cofnę się! – postanowiła dziewczyna i to była jej ostatnia myśl, zanim cienisty na nią wpadł.
Odruchowo zasłoniła ręką twarz, a kiedy zderzyła się z istotą zbudowaną z cienia – choć zdawałoby się to niemożliwe – została odrzucona i upadła w miękką trawę. Zaś cienisty rozwiał się niczym dym na wietrze.
– Co to u diabła było?! – wybuchła po chwili. – Przecież tak się nie zachowujecie!
Podniosła się z ziemi i stanęła na drżących nogach, lecz była zupełnie sama w ogrodzie. Do jej nozdrzy dotarł zapach prania suszącego się na słońcu. Po cienistym nie został nawet ślad, lecz Magda w swoim życiu widziała zbyt wiele niesamowitych rzeczy, żeby usiłować sobie wmówić, że to wszystko było tylko przywidzeniem.
¢
Blank zaparkował samochód przy leśnej drodze. Ostatni raz siedział za kierownicą dawno temu, ale i tak uważał, że poradził sobie całkiem nieźle. Szczególnie, że nigdy jeszcze nie jechał z przyczepą do przewozu zwierząt. Prawo jazdy, tak samo jak dokumenty samochodu i przyczepy, było podrobione. Musiał wydać na to sporo pieniędzy, ale zależało mu na czasie. Poza tym zdobycie fałszywych dokumentów w tych czasach było jeszcze prostsze niż dawniej – w Internecie znalazł mnóstwo firm trudniących się produkcją „kolekcjonerskich” dowodów. Najlepsze, że cały ten proceder był całkowicie legalny.
Schował kluczyki do kieszeni, kierując się do przyczepy. Otworzył zasuwę i ostrożnie wyprowadził ze środka przestraszoną krowę, którą ukradł z oddalonej wsi.
– No chodź – zachęcił zwierzę, prowadząc je w las.
Nie opierała się, tylko co jakiś czas szarpała łbem, żeby chwycić zębami mijane krzaki.
Blank już z daleka dostrzegł sylwetkę Pierwszego, który przysiadł na zniszczonym nagrobku na zapomnianym, przedwoje
– Nie spieszyłeś się – mruknął Pierwszy.
– Wybacz, krowę zabrałem z daleka, żeby nikt nas nie podejrzewał. Już i tak zbyt wiele zwierząt ukradliśmy z okolicy.
– Nikt cię nie widział?
Blank pokręcił głową.
– Pasły się na polanie daleko od wsi. Nie było tam nikogo.
– Dlaczego jest żywa?
– Bo łatwiej taką tu przyprowadzić. Pamiętaj, że mam już swój wiek i nie uśmiechało mi się targanie pół tony mięcha na cmentarz w lesie.
Pierwszy uniósł nieznacznie kącik ust.
– Czyń honory – powiedział i wskazał dłonią zwierzę.
Blank westchnął ciężko.
– Ilu ich jest? – zapytał.
– Pięciu.
– Nieźle jak na tak mały cmentarz.
– Nie ociągaj się, mamy jeszcze mnóstwo pracy – powiedział Pierwszy, wręczając swojemu podwładnemu młotek i długi, ostry nóż.
Krowa zamuczała z niepokojem, jakby spodziewając się, co ją czeka. Blank przywiązał ją do drzewa i z całej siły uderzył młotkiem w czaszkę. Zwierzę na moment zamroczyło, a wtedy żniwiarz poderżnął mu gardło. Krowa osunęła się na kolana. Blank podsunął pod jej gardło miskę, która bardzo szybko zapełniła się krwią.