20 страница2717 сим.

Magda wzruszyła ramionami.

– To Wiatrołom. Nie wymagaj od ludzi zbytniej kreatywności.

– Masz rację. Ciągle zapominam, że nie mieszkam już w mieście – rzucił sarkastycznie.

– Szanowny panie, nawet nie waż się tak obrażać mojego rodzi

– Wybacz, moja droga, nie mogłem się powstrzymać.

Magda uśmiechnęła się bardziej do własnych myśli, niż do swojego towarzysza. A musiała przyznać, że towarzystwo Mateusza coraz bardziej jej odpowiadało. Był oczytany, dowcipny i potrafił zachować się praktycznie w każdej sytuacji. Miał w sobie coś z dawnego dżentelmena, za czym Magda wręcz szalała. Gdy zapadało między nimi milczenie, wcale nie czuła się skrępowana, a jednocześnie miała wrażenie, że jemu mogłaby opowiedzieć o wszystkim. Dosłownie.

Gdy podeszła do nich kelnerka z filiżankami, Magda miała okazję, aby przyjrzeć się jego dłoniom, którym ciężka praca była nieobca. Podciągnął rękawy koszuli po same łokcie, jakby zaraz miał zabrać się do roboty. To dobrze, że już nie ukrywa blizn – uznała dziewczyna. Że się ich nie wstydzi.

W zamyśleniu powędrowała wzrokiem wyżej, ku jego ostrym rysom twarzy, opalonej skórze, ciemnym włosom i brązowym oczom. Podobał jej się jak diabli.

Kelnerka odeszła, a Mateusz rozparł się wygodnie w fotelu.

– Czasem lubię patrzeć na i

Magda pokiwała głową i odprowadziła staruszków wzrokiem aż do wyjścia.

– A ja założę się, że one są na wagarach. – Spojrzała na dwie dziewczyny siedzące w rogu kawiarni.

– Skąd ta pewność?

– Nie wyglądają na pełnoletnie, więc na pewno chodzą jeszcze do szkoły. Spójrz na te ich wielkie torby na ziemi, pewnie pełne książek. Co chwilę też zerkają na swoje telefony. A poza tym jest jedenasta. O tej porze na kawę mogą iść tylko emeryci lub bezrobotni. No właśnie. Ja urwałam się z księgarni, żeby zrobić zakupy, a ty?

– Nic nie było dziś do roboty, więc dostałem wolne.

Telefon jednej z nastolatek nagle zapiszczał.

– Kurczę, będzie sprawdzian – powiedziała po przeczytaniu wiadomości.

Dziewczyny odstawiły niedokończone koktajle, pospiesznie pozbierały z podłogi torby, rzuciły kilka monet na ladę i niemal wybiegły z kawiarni.

– Brawo, Sherlocku! – Mateusz uniósł lekko kąciki ust.

– Mówiłam – odparł zadowolona z siebie Magda, gdy zostali sami w kawiarnianym ogródku. – Znam się na ludziach.

– Czy ty nie powi

Obejrzała się i zobaczyła chudego, wysokiego chłopaka w zbyt krótkich spodniach, z rozczochraną czupryną i brązowozielonymi oczyma, w których kryła się pustka.

Och, nie! – pomyślała. Błagam, idź sobie, Mateusz to jedyny chłopak, który mnie lubi.

– Ty chyba też, co? – mruknęła.

– Oczywiście – odparł i przeszedł nad płotkiem odgradzającym rynek od ogródka. – Feliks… kuzyn Magdy. – Wyciągnął rękę do Mateusza.

– Mateusz… jej kolega. – Magda była niemal pewna, że celowo się zająknął, przedrzeźniając Feliksa.

Najwyraźniej nie tylko ona to zauważyła, bo żniwiarz skrzywił się nieznacznie.

– A więc to ty jesteś winien temu, że zostawiła biedną matkę samą w pracy? – Feliks oparł się o płotek i bezczelnie chwycił za filiżankę Magdy.

Przyjrzał się z uwagą szklance, a potem wypił duży łyk.

20 страница2717 сим.