22 страница3317 сим.

– Ano widziałem tego ducha! – zapewnił niski, wysuszony staruszek w czerwonych adidasach i czapce moro.

– Ducha?

– Tak, ducha, taka zjawa, niby biała, a jednak przeźroczysta.

– Ty, Stachu, głupot nie pieprz! – ofuknął go kolega w niebieskich adidasach i koszuli w kratę. – To wcale nie zjawa była, a błędne ogniki!

– Błędne ogniki występują tylko na bagnach, a to było w środku lasu! – pouczył go Stachu.

– No to jak w końcu było? – zapytał Feliks.

– Panie, my pewni nie jesteśmy, bo to już ciemno było, a my mieli trochę w czubie. Wie pan, Staszkowi wnuk się urodził, trzeba było uczcić. Ale coś tam w lesie siedzi. Licho jakie!

– Tylko pan nie mówi głośno, że to my powiedzieliśmy, bo tu we wsi się z nas śmieją, że widy jakieś mamy – dodał ściszonym głosem Staszek.

– A gdzie dokładniej to się stało? – zapytał Feliks, czując, że jego cierpliwość powoli się wyczerpuje.

– Jak postawisz pan nam po dwa piwa, to pokażemy! – obiecał mężczyzna w niebieskich adidasach.

– Zatem chodźmy.

Mężczyźni żwawo ruszyli przed siebie. Po drodze na zmianę opowiadali o tym, co widzieli, a za każdym razem ich wersja odrobinę różniła się od poprzedniej.

– Nie notujesz pan? – zapytał niespodziewanie Staszek, patrząc znacząco na Feliksa.

– Nie muszę, mam świetną pamięć – zapewnił żniwiarz.

Mężczyzna zmierzył go podejrzliwym wzrokiem, nie do końca wierząc jego słowom.

– To tu. – Jego kolega zatrzymał się. – Przysnęliśmy sobie pod tym o świerkiem, a tam – powiedział i wskazał ręką na las – pokazały się te światełka.

– Jesteście panowie pewni?

– Taa. To co z tym piwem? – zapytał Staszek, nerwowo przeskakując z nogi na nogę. – Zimno tu jakoś i tak nieprzyjemnie…

Feliks sięgnął do kieszeni i podał mężczyznom banknot dziesięciozłotowy. Nawet nie narzekali, że to za mało na cztery piwa w wiejskim sklepie, tylko pospieszyli ku drodze, aby znaleźć się jak najdalej od nawiedzonego miejsca.

Żniwiarz uśmiechnął się. Przecież jeszcze we wsi byli mężnymi pogromcami duchów, opowiadającymi, czego by oni nie zrobili z takim lichem, gdyby znów je zobaczyli.

Kiedy miał pewność, że panowie są już daleko, a on został w lesie sam, pokręcił się wokół, szukając jakichkolwiek śladów lub naruszonej ziemi. Nie znalazł nic, ale też i nie miał na to zbyt wielkich nadziei. W końcu światełka pojawiają się w tej okolicy od wielu miesięcy.

Położył się na miękkim mchu pod świerkiem, założył ręce za głowę i przymknął oczy, wsłuchując się w odgłosy lasu. Dawno temu ukrywał się pod podobnym drzewem przed pościgiem niemieckich żołnierzy przekonanych, że jest dezerterem.

Po niedługim czasie usnął, śniąc o i

Wkrótce ujrzał to, na co czekał – mgliste, delikatne światełka. Były bardzo niewyraźne, ale szybko ustalił, pod którym drzewem krążą. Po lesie echem rozlegał się szloch.

Feliks wstał z ziemi i ruszył w kierunku światełek, które natychmiast zgasły. Płacz urwał się. Żniwiarz zatrzymał się przed brzozą, pod którą znajdowało się niewielkie wzniesienie.

– Jeśliś chłopiec, nadaję ci imię Adam – powiedział głośno Feliks. – Jeśliś dziewczynka, nadaję ci imię Ewa. – Wyjął z kieszeni małą buteleczkę i skropił ziemię wodą święconą.

– Żegnaj, maluchu – westchnął i wrócił na mech pod świerkiem, lecz już nie usłyszał płaczu, ani nie ujrzał światełek.

Ludzie od zawsze twierdzili, że żyją w czasach bardziej cywilizowanych niż poprzednia epoka. Lecz niektórych rzeczy woleli po prostu nie zauważać. Na przykład tego, że sąsiad zagroził córce, że wyrzuci ją z domu, jeśli będzie miała nieślubne dziecko. A młoda dziewczyna bała się tak bardzo, że nawet nie chciała szukać szansy na życie dla swojego maleństwa. I choć światełka nad tajemnymi miejscami pochówku świeciły coraz rzadziej, dla Feliksa nadal było to zbyt często.

– Wciąż żyjecie w ciemnocie – powiedział, przechodząc przez milczącą wieś.

22 страница3317 сим.